Zapewne nie raz czytałyście o tym, że moja buzia jest bardzo problematyczna. O ile teraz pozbyłam się w 95% trądziku, który nie dawał mi spokoju, o tyle moja buzia nadal należy do rodzaju mieszanych z problemami. Znalazłam jednak produkt, który pozwala mi utrzymać mat na dłużej. Jeśli posiadacie tego typu cerę i również każdego dnia walczycie o piękną, utrzymaną w macie cerę zapraszam do dalszej części notki.
Bardzo długo broniłam się przed azjatyckimi kremami BB, jednak kiedy moja ulubiona bloggerka, która posiada cerę bardzo podobną do mniej chwaliła ten produkt pod niebiosa, zaryzykowałam. Krem BB Dr G to był strzał w dziesiątkę. Jeszcze ani razu nie miałam po nim żadnej krosty. Może to dzięki składowi, a może dzięki dobremu demakijażowi? Tak czy siak mogę spokojnie powiedzieć, że ten produkt służy mojej buzi. Dodatkowo sprawia, że nawet w gorsze dni wygląda o niebo lepiej.
Po pewnym czasie stosowania kremu BB Dr G sensitive, zapragnęłam przetestować również bardzo często chwaloną bazę tej samej firmy. Tym bardziej, że potrzebowałam ją na wydarzenie, które wymagało ode mnie idealnego matu.
Idealny mat to pojęcie względne, jeśli chodzi o moją buzię. Pamiętacie jak kiedyś pisałam o kremie z kurkumą, który go tworzył? (Klik). Niestety ten produkt po dłuższym czasie spowodował u mnie okropny wysyp, dlatego też musiałam z niego zrezygnować. Opakowanie nadal jest w mojej łazience, zastanawiam się czy nie dać temu kremowi drugiej szansy.
Baza Dr G spisała się bardzo dobrze. Nawet po całej nocy, bez użycia pudru matującego, moja buzia wyglądała całkiem dobrze. Co prawda ok. godziny 24 musiałam użyć bibułek matujących, jednak dalej było widać, że na buzi nie ma niedoskonałości.
Niestety problemem produktu jest kolor, ponieważ nawet po zmieszaniu bazy z kremem BB tej samej firmy, jest ona dla mnie trochę za jasna. Warto jednak wspomnieć, że nie mam typowo słowiańskiej urody. Moja skóra jest oliwkowa i bardzo szybko się opala, tym samym stosowanie bazy w lato powodowało, że buzia była zbyt blada.
Bazę polecam średnim bladziochom lub ciemniejszym, ale tylko w okresie jesienno-zimowym.
Produkt jest trochę gęstszy niż krem BB, ale nadal dobrze się rozprowadza Beauty Blenderem. Dodatkowo lepiej niż sam krem ukrywa niedoskonałości. Jeśli mamy jakieś przebarwienia lub krostkę, polecam użyć bazę, a nie sam krem. Sam krem nie ukryje tak dobrze naszych niedoskonałości.
Baza ani razu mnie nie zapchała,a zdarzało mi się ją przez jakiś czas używać nawet codziennie.
W połączeniu z kremem BB (wersja sensitive) 2:1 buzia jest idealnie ujednolicona, a dodatkowo kolor jest trochę ciemniejszy.
azjatyckich kremów BB używałam tylko od lioele, ale kupiłam pełnowymiarowe opakowania i jestem zadowolona. nie wiem czy słyszałaś o produkcie Monistat? to silikonowy preparat chroniący powierzchnię skóry np ud przed obcieraniem, ale w gruncie rzeczy jest to baza, bo składem bardzo przypomina te drogie "znanych marek"
u mnie działa fajnie na wielu poziomach, ale nie używam jej (go) codziennie. testy innego fixer'a do makijażu trwają, więc może kiedyś coś o nim napiszę 🙂
Niestety moją buzię zapycha właściwie wszystko:(