• Bio – Essence „Inchloss” krem wyszczuplająco-ujędrniający

    Namówiłam Martę (która tak jak ja uwielbia testować kosmetyki), aby napisała kilka recenzji na bloga. Moja propozycja spotkała się ze sporym zainteresowaniem z jej strony. I takim oto sposobem mamy poniższą recenzję;)

    io-Essence "Inchloss" krem wyszczuplająco-ujędrniający
    Kosmetyk który testowałam to Bio-Essence „Inchloss” krem wyszczuplająco-ujędrniający.
    Jest to kosmetyk dostępny na rynkach azjatyckich.
          Aktywne składniki:
    •  Bio-Mineral Amino Acid Essence – specjalny składnik transportujący składniki kremy w głąb skory 
    •  Wyciąg z papryki 
    •  Wyciąg z imbiru 
    •  Wyciąg z zen-szenia 
    •  Wyciąg z ananasa 
    •  Kofeina 
    Moja opinia:
    Co go odróżnia od rodzimy kremów wyszczuplających? Zawiera płyn amino- mineralny, który transportuje składniki w głąb skóry i je tam zatrzymuje oraz DZIAŁA!
    Mówi, że się kosmetyki nie są wstanie wyszczuplić, tylko dieta i ćwiczenia. W takim razie jak mówił dr Mouse-everybody lies! Ten kosmetyk naprawdę zmniejsza obwody, spala tłuszcz i redukuje cellulit. Ale jak to w życiu bywa coś za coś.
    Wyśnione efekty rodzą się w bólach… i to dosłownie. Krem po nałożeniu pali! I nie trwa to około godziny. Palenie przychodzi falami, po 20 min i tak pół dnia. 
    Przy pierwszej aplikacji, hojnie nałożyłam go na newralgiczne miejsca (w moim przypadku uda). 
    Zadowolona zaczęłam sprzątać mieszkanie. Po 10 minutach nagle krem zaczął działać, a właściwie zaczął palić, skóra zrobiła się czerwona, zaczęło trochę mrowić. Dostałam gazu do sprzątania;)

    Ostrzegam, że kremu nie da się zmyć, ponieważ wchłania się głęboko. Jak już decydujemy się na aplikację-nie ma odwrotu (dlatego jeśli chodzi o aplikację, to najlepiej robić to w rękawiczkach, wolę nie myśleć co będzie jak dotkniemy oka!)

    Efekty? BOSKIE spadły mi obwody co najmniej 3 cm (do kremu dołączają miarkę, aby dokładnie widzieć efekty).
    Co jest cudem, po cellulicie ślad zaginął! Mimo, że już mi się skończył, efekty dalej się utrzymują (oczywiście opychając się chipsami nie pomagamy;)
    Minusy:
    Schodząc z obłoków, oprócz atrakcji bólowych, cena: ok. 150 zł, kiepska dostępność (tylko Internet), wysokie koszty wysyłki z krajów azjatyckich. Ja dowiedziałam się o nim i kupowałam ze strony www.azjatyckibazar.com
    Polecam dla twardzieli!
    Więcej recenzji napisanych przez Martę możecie się spodziewać w najbliższym czasie;)

    Komentarzy: 12

    1. Lili
      5 czerwca 2021 / 10:46

      Kiedy będzie dostępny?

    2. sabina
      25 listopada 2018 / 12:30

      mam juz 2 i wcale za pierwszym razem nie bylo czuc potem posmarowalam duzo cos tam pikeklo ale jak sie duzo posmaruje pol kremu tak to nie czuje lekie cieplo wystarczyl pierwszy na 3 tygodnie bo sie balam na poczatku drugi smarowalam i duzo warst nakldalam i terz nic za 2 razem terz jeszcze wiecej dawalam i terznic ppza szypaniem i tu bylp nie do wytrzymania ale to nie zawsze niewiem mial palic a slabo nie cwiczylam wogule czy ten krem cos wam pomug bo mi sie wydaje ze 47 cm udo do 45 jest cos nie ta

    3. Anonimowy
      25 listopada 2014 / 10:54

      Jest znakomity i dużo tańszy, a przede wszystkim polski odpowiednik tego kremu: Bingospa Koncentrat cynamonowo-kofeinowy z papryką. To produkt dla gabinetów kosmetycznych, w litrowych opakowaniach, wówczas cena jest zabójcza (269 zł), ale można kupić saszetki. Jedna o pojemności 10 g kosztuje 2,40 zł, czyli ilość odpowiadająca tubie Bio-Essence "Inchloss" (200 g) kosztować będzie 48 zł. A najważniejsze, że można kupić niewielką ilość. Lepiej wypróbować, bo nie każdy wytrzyma ten ból i pieczenie (działanie jest podobne jak w przypadku kremu "Inchloss"). Do tego polecam tzw. zimne chińskie bańki (można zamówić przez internet, ale są też w wielu aptekach, np. na zamówienie), które kosztują ok. 20 zł, a masaż bez problemu można nimi wykonać samemu w domu. Działają na zasadzie zasysania powietrza pod ciśnieniem, nie podgrzewa się ich, tylko naciska i same się przysysają do ciała. Cellulit i tłuszcz znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. 🙂

      • 2 grudnia 2014 / 18:38

        Bingo spa znam tylko z produktu do stóp z 50% kwasami AHA:)

    4. Anonimowy
      30 czerwca 2014 / 19:05

      Tak to jest z Polakami – chcą czegoś, ale jak mają to, czego chcą, to przyczepią się do ceny. Tak, krem jest drogi, ale producenckie obietnice spełnia, w przeciwieństwie do polskich kremów drogeryjnych, peelingów i specjalnych rękawic, na które w sumie wydajecie więcej, próbując wciąż nowych desek ratunkowych. Ogarnijcie się, czasem lepiej wydać więcej, ale przynajmniej wiedzieć, że nie kupiło się kolejnych obiecanek, a coś, co naprawdę działa.
      A pieczenie to kwestia indywidualna. Próg bólu, pieczenia i w ogóle czucia, każdy człowiek ma inny, więc każdy będzie odczuwał inaczej. Ja również mam ten krem. Od kilku dni go stosuję. I czuję tylko lekkie gorąco, zamiast palenia i pieczenia.

    5. 2 listopada 2012 / 13:11

      Nie potrzebuje takiego produktu, ale gdybym potrzebowała, to bym i tak raczej go nie kupiła :/

      • 14 października 2015 / 11:17

        to jak nie potrzeba, nie kupiło by się to po co komentować 😛 ja zamierzam spróbować, żeby pozbyć się resztek, któe nie chcą zejść mimo ćwiczeń i diety lepszej

    6. 2 listopada 2012 / 06:03

      Szkoda, że tak dużo kosztuje. Gdyby był tańszy, pewnie bym wypróbowała. Z drugiej strony skoro jego działanie jest tak mocne, chyba bałabym się efektów ubocznych.

      • 2 listopada 2012 / 16:12

        Musimy poczekać na komentarz Marty- czy są efekty uboczne, bo sama jestem ciekawa.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *