Od kilku miesięcy chodzimy na siłownię. Nasze początki były trudne, ale zaczynam czerpać z tego coraz większą satysfakcję. Największą z obserwacji mojego ciała i tego jak się zmienia z każdą wizytą na siłowni. Jeśli szukacie fajnego zestawu do ćwiczeń (legginsy+top), polecam Wam firmę Cardio Bunny, która też została mi polecona przez fit koleżankę (Paulina prowadzi bloga, na którego serdecznie Was zapraszam klik. Bardzo się cieszę, że namówiliśmy Was do prowadzenia bloga! Trzymamy kciuki za Wasz sukces blogowy). Ubrania tej firmy są trwałe, materiał idealnie wchłania pot, a legginsy nie wpijają się nigdzie podczas ćwiczeń.
Chodząc regularnie na siłownię trafiliśmy nie raz na trzy charakterystyczne typy osób, które pojawiają się na siłowni. Oczywiście post proszę potraktować z przymrużeniem oka, a może nie…jestem bardzo ciekawa czy trafiliście kiedykolwiek na któryś z TYCH typków? Dajcie znać w komentarzach.
Na siłownię po selfie
Zawsze z rozbawieniem patrzę na osoby, które chodzą na siłownię tylko po to, by zrobić selfie i pokazać jacy to nie są fit. Kiedyś trafiłam na żart na temat większości fit ludzi – ile czasu spędzasz na siłowni? 5 dni w tygodniu. A ile robiąc zdjęcia? 4 dni. To mówi samo za siebie, prawda? I niestety jest to często praktykowane. Widziałam na własne oczy dziewczyny, które większość czasu spędzały przed lustrem na siłowni (oczywiście w tle musiały być wszystkie sprzęty, na których rzekomo ćwiczyły), zamiast ćwicząc. Nie wiem jak Wy, ale ja na siłownię chodzę po to, by poćwiczyć. Widać nie wszyscy tak robią…
Niemniej jednak fejm na Instagramie się kręci, Photoshop idzie w ruch, bo przecież fit panienka musi pokazać efekty treningów. Tak, tak…tych ze zdjęć.
Oj, dzisiaj nie wchodzi
Syndrom mężczyzn tzw. pakerów na bakier, którzy to przychodzą na siłownię pokoksować, a w gruncie rzeczy wygląda to tak – podniesie 2 razy sztangę i żali się koledze, że dzisiaj nie jest jego dzień. Jak się zapewne domyślacie 'ten’ dzień nigdy nie nadchodzi (wiem to, bo Panów widuję co kilka dni i scenariusz jest ten sam, tylko temat rozmów się zmienia). W rezultacie Panowie siedzą i gadają przez godzinę o tym, co jedli w weekend i na jakiej to imprezie nie byli. Zamiast oczywiście po prostu ćwiczyć…
Co/Kto mnie zmotywuje??
Niektórym brakuje motywacji do ćwiczeń. Ja też byłam tym typem, do czasu gdy po prostu sama nie ruszyłam czterech liter i nie zaczęłam ćwiczyć. Sama dla siebie, nie dla kogoś. Zawsze miałam jakąś wymówkę – brak czasu (standardowa wymówka na wszystko), bo karnet na siłownię taki drogi, bo nie mam co ubrać, bo…(to jest miejsce na Twoją wymówkę)…
Kilka dni temu po całym dniu pracy nie miałam siły na nic. Na zewnątrz był upał, a ja marzyłam tylko o tym, by położyć się spać. Wiecie co zrobiłam? Zebrałam wszystkie siły świata i poszłam z Piotrkiem na siłownię. Bieżnia, rowerek…to coś, co naprawdę polubiłam. Naprawdę da się polubić ćwiczenia i mówię to ja – osoba, która na wszelkie sposoby kombinowała jak wymigać się z pójścia na WF.
Mnie zawsze najbardziej zadziwiało, że tak strasznie ciężko jest mi się zmotywować do ćwiczeń – czy to na siłowni, czy jakichkolwiek innych, a gdy tylko je kończyłam, czułam tak ogromną satysfakcję, przyjemność i taki… spokój na umyśle, relaks. A potem znowu brak ochoty – jak to jest, skoro wiem, że potem będzie mi tak cudownie, to dlaczego mój organizm się sam nie doprasza? 😀
Najtrudniej zabrać się wo wyjścia :)Jak już się wejdzie na siłownie to z górki- strachu/lenistwa. Zaczyna się górka ćwiczeń:) Ale to już inna historia :
To prawda! I ja mam z tym największy problem, ale dzisiaj idziemy na siłownię choćby nie wiem co 😉
Nie chodzę na siłownię, nigdy nie chodziłem na siłownię i w przyszłości też nie zamierzam tam chodzić. A nie, czekaj… Jak to szło? Nigdy nie mów nigdy 😉
Też kiedyś tak mówiłam, a później przepadłam. Pójdziesz raz i albo złapiesz motywacyjnego bakcyla albo nie.
Te typy ludzi też mnie denerwują. Teraz zaczęłam biegać sama, ale trochę nudno. Może zapiszę się na siłownie 😉
Ja jednak wolę biegać na bieżni. Przynajmniej nie muszę unikać wszelkich latających żyjątek 😉
Masakra teraz jwst z ta moda i byciem fit.. jedyni biegaja inni na silowni.. codziennie widze kilkanascie zdjec na wallu fb z silowni albo z biegania.. zawsze mnie to zastanawialo jak to sie odbywa.. hmm biegnie i nagle stop czas na zdjecie?
Nie wiem, nie jestem ekspertką od zdjęć w ruchu 😀 Po siłowni już tak, Haha
Nie spotkałam żadnego z tych typów, ale za to znam typ "om głośniej stękam, tym bardziej ćwiczę", właśnie w męskiej odmianie. W pierwszej siłowni, do której chodziłam, o mało parę razy nie spadłam z bieżni, słysząc te kwęki-stęki dochodzące z sali obok, w której panowie ładowali masę 😉
Coś w tym jest – dopóki się nie zepniemy, sama wizja wysiłku fizycznego odrzuca, i to nawet przy dobrych doświadczeniach. Ja chcę wrócić do codziennej gimnastyki i myśl o półgodzinnych ćwiczeniach z samego rana działa zniechęcająco. Zachęcająco za to działa wspomnienie, jak się dobrze po tych ćwiczeniach czułam i jaka była zadowolona – z siebie, ze świata, z ćwiczeń. Tego się staram trzymać.
Udanych treningów 🙂
Hahaha Pakerzy są dobrzy. Niekiedy wydają dźwięki ciekawsze niż tenisistki podczas gry 😀 Ja uwielbiam jogę, bardzo mnie relaksuje i wycisza.
A wiesz, ja tez jestem osoba, ktora tylko kombinowala w szkole jak wymigac sie z wefu, a teraz uwielbiam ruszac sie… Co prawda nie chodze na silownie, chcialabym, ale przy malych dzieciach ciezko sie wyrwac. Ale za to chetnie robie sobie maly jogging. Pozdrawiam serdecznie Beata
Witaj w klubie! W 3 klasie liceum miałam ten komfort, że nabawiłam się kontuzji na WFie (naciągnięcie ścięgna), a moja nauczycielka nie rozumiała, że nie mogę wykonywać wszystkich ćwiczeń. Z ogromną satysfakcją wręczyłam jej roczne zwolnienie z WFu.
🙂 Pewnie o ludziach na siłowni można pisać i pisać 🙂
Myślę, że jeszcze nie raz spotkamy kogoś, kto nas zaskoczy 😉
Hahha! Najtrudniejsze w ćwiczeniu na siłowni jest ruszyć tyłek i tam pójść 🙂 potem jest z górki. Ja na samą siłownię nie chodziłam, więc nie spotkałam tego typu ludzi. Wieki temu chodziłam na zajęcia fitness, które były prowadzone na siłowni, ale również nie były wtedy na topie selfiaki. Teraz zrezygnowałam z tego typu aktywności na rzecz biegania. Po pierwsze: za darmo, po drugie sama ćwiczę jak chcę, po trzecie – nikt nie robi selfiaków 😀
No coś o tym wiem…najgorszy jest moment zebrania się w sobie. Ja lubię biegać na bieżni 🙂
Czekam na koniec wakacji żeby ruszyć na siłownię. Chodziłam kiedyś 5 dni w tygodni przed praca, super sprawa.
Wow! Podziwiam na maxa!!! Ja chyba bym się nie zmobilizowała (jeszcze nie ten poziom, lenistwo wygrywa). Póki co chodzimy na siłownię 2-3 razy w tygodniu.
Ruch to zdrowie i super, że polubiłaś aktywność, pozdrawiam 🙂
Heh ale selfie też macie. Co prawda po ćwiczeniu. Ale chyba takie czasy, po prostu robimy dużo zdjęć.
Ja co prawda nie chodze na zwykłą siłownię (wolę inny sport jak rolki, zimą łyżwy), ale bywam na siłowni na powietrzu i też robię zdjęcia. Ale to nie znaczy, że nie ćwiczę 😉
A no mamy 🙂 Taki los blogera w dzisiejszych czasach #robiefotynaokraglo 😀
Zazdroszczę, że umiesz jeździć na rolkach. Ja podchodzę do nauki któryś raz i nadal nie umiem jeździć. Chyba rolki nie są dla mnie 🙁
Oj da się polubić. Tylko faktycznie trzeba się zmobilizować:)
To prawda, a to bywa najtrudniejsze. Dla mnie najtrudniejszym momentem jest zebrać się w sobie i przebrać się w ubrania do ćwiczeń. Potem idzie gładko 😉